Niniejsze opracowanie zostało opublikowane tutaj w 2006 r.,
zaś uzupełnione i ukazane w nowej szacie graficznej dnia 3. marca 2009 r.
Spis treści:
WstępNiech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Drogi Czytelniku!
Bardzo serdecznie dziękuję za Twoje zainteresowanie
adoracją dziękczynną po Komunii Świętej i po Mszy Świętej.
Szczególnie porusza mnie Twoja decyzja wprowadzania w życie
tej jakże nieocenionej adoracji!
Jestem przekonywany z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc,
z roku na rok i, można zaryzykować, z doczesności w wieczność
– jestem przekonywany przez Pana Jezusa o wartości owego skarbu zjednoczenia z Nim poprzez adorację sakramentalną, sakramentalną, a zatem szczególnie wyróżnioną przez Niego. Jest ona cenna jak skarb ukryty w roli różnorodnych liturgicznych i pozaliturgicznych obrzędów
(por. Mt 13,44–46).
W niniejszym liście postanowiłem podzielić się z Tobą, Drogi Przyjacielu, praktyką adoracji, jaką od pewnego czasu czynię z Bożą pomocą.
Ufam, że mogę zabrać Tobie trochę czasu.
A zatem: w imię Boże!
Nauczanie Magisterium Kościoła, a za nim sakramentologia, wyróżnia w każdym z siedmiu sakramentów skutki, przypisane w sposób niedostępny w tym samym stopniu innym formom (sakramentalnym i pozasakramentalnym) proszenia o nie Boga (pomijając życiowe sytuacje wyjątkowe, np. chrzest pragnienia czy krwi, odpuszczenie grzechów poprzez żal doskonały). Skutkiem Komunii Świętej, integralnie przynależącej do sprawowanej Mszy Świętej (nawet gdyby ktoś wyjątkowo komunikował poza Mszą Świętą), jest łaska, czyli skuteczna pomoc Ducha Świętego, pozwalająca wiernemu osiągnąć zjednoczenie osobowe z Panem Jezusem w tajemnicy Jego odkupieńczej Męki i następującej po niej tajemnicy Jego chwały [1].
Starając się odnaleźć właściwy sposób współdziałania z Duchem Świętym, działającym w ściśle określony przez Niego sposób, umożliwiający mi owo zjednoczenie z Jezusem, zacząłem od jakiegoś czasu trwać na modlitwie różańcowej po Mszy Świętej, odprawiając najpierw piątą tajemnicę światła – ustanowienie Eucharystii – a potem wszystkie tajemnice bolesne oraz tajemnice chwalebne aż po Zesłanie Ducha Świętego.
Myślą przewodnią takiego uporządkowania czasu modlitwy po Mszy Świętej jest pragnienie, by towarzyszyć Jezusowi w Jego paschalnym wysiłku zbawiania ludzkości, w wysiłku, który podjął zaraz po Ostatniej Wieczerzy, w wysiłku, który sakramentalnie zawarł w tej Mszy Świętej.
Mam świadomość, że już w czasie Eucharystii, dzięki "tajemniczej równoczesności" [2] pomiędzy uobecnianymi sakramentalnie wydarzeniami a czasem liturgii mszalnej, dane jest wszystkim jej uczestnikom rzeczywiście towarzyszyć Jezusowi:
Uobecnienie uniżenia Jezusa (zobacz powyższy punkt 2.), przedziwnie zawarte w ofiarnej uczcie Jego Ciała i Krwi, dostępne jest w sposób rzeczywisty, choć absolutnie pozazmysłowy, pod osłoną spożywanego Pokarmu [8].
Teraz, Drogi Przyjacielu, pragnę postawić niezwykle ważne pytanie:
w którym momencie liturgii eucharystycznej następuje uobecnienie chwały Jezusa?
Wiem z praktyki, że pospieszna odpowiedź:
„Równocześnie z uobecnieniem Męki – bo czas tu, w liturgii, jest zawieszony, a my tej bezczasowości nie rozumiemy teraz, a zrozumiemy w wieczności, gdzie już czasu nie ma”
– wiem, że ta odpowiedź prowadzi do ciągłego zmagania wierzących pomiędzy uczestnictwem w uczcie ofiarnej a uczestnictwem w radości paschalnej; Msza Święta jest wówczas równie "niezrozumiała" jak owa "bezczasowość". Człowiek nie może przecież jednocześnie uczestniczyć w bólu Męki i w radości Zmartwychwstania. Człowiek jest taki zawsze, nie tylko jako uczestnik liturgii eucharystycznej. W pełni może się on zaangażować rozumowo / uczuciowo tylko w jedną z tych dwu skrajnych sytuacji egzystencjalnych. Jeśli zaś "potrafi" – to jest to przejawem jego choroby, jego zaburzeń osobowościowo – emocjonalnych. Człowiek zdrowy nie potrafi być jednocześnie zbolały i radosny, nie może więc jednocześnie uczestniczyć i w uczcie ofiarnej i w uczcie paschalnej.
Z pomocą w uzyskaniu odpowiedzi na postawione powyżej pytanie przychodzi nam analiza całej sytuacji, w której została ustanowiona Msza Święta. Jezus przed Męką poprosił uczniów o przygotowanie Paschy Izraela (por. Mk 14,15; Łk 22,12), na bazie której ustanowił swoją Paschę – Eucharystię.
Z historii wiadomo (por. Wj 12–14), że Izrael spożył ucztę paschalną przed swym exodusem – przed wyruszeniem z niewoli, przed przejściem przez Otchłań wód Morza Czerwonego. Jezus spożył Nową Ucztę Paschalną (por. Mk 14–15) przed Nowym Exodusem – przejściem przez Otchłań, przez Śmierć do nowego życia. W obu sytuacjach zatem uczta poprzedzała kolejny etap historii – przejście.
Co więcej: po przejściu Otchłani Morza Czerwonego Izrael śpiewał hymn na cześć Boga, który wybawił go z ręki Egipcjan; w liturgii Paschy na pamiątkę tego etapu zawsze śpiewany był Hallel, wieńczący tę liturgię. Z kolei wprawdzie Nowy Testament nic nie mówi o tym, że Pan Jezus po przejściu Otchłani Śmierci śpiewał hymny na cześć Ojca, ale liturgia Nowej Paschy (Mszy Świętej) zawiera śpiewy dziękczynienia po Komunii Świętej, bo już w ramach Ostatniej Wieczerzy (Nowej Paschy) Pan Jezus śpiewał owe hymny Hallelu (por. Mt 26,30; Mk 14,26). Analogicznie zatem jeden etap nastąpił w obu sytuacjach po przejściu: i Pascha Izraela, i Ostatnia Wieczerza (jako pierwsza Msza Święta), były zwieńczone śpiewem psalmów 115–118, czyli drugą częścią tzw. Hallelu [9].
W Passze Izraela Hallel był wysławianiem Boga za dokonane przejście Narodu Wybranego z Egiptu poprzez Otchłań wód Morza Czerwonego do nowego życia ludu wolnego, za owo przejście, którego liturgicznym „uobecnieniem starotestamentowym” była właśnie Pascha.
Wydaje się zatem, że w Passze Pana Jezusa właśnie Hallel był i jest wysławianiem Boga za przejście Jezusa przez Otchłań Męki i Śmierci do nowego życia w Zmartwychwstaniu!
Od razu trzeba jednak spostrzec różnicę pomiędzy Hallelem w Passze Izraela a Hallelem w Passze Jezusa i Nowego Izraela: tam ów śpiew był dziękczynieniem Bogu za dokonany już cud przejścia (każdego roku Pascha jest "pamiątką", uobecnieniem tego, co było w historii Izraela), u Jezusa zaś Hallel był (i jest) dziękczynieniem za cud przejścia przez Otchłań (wejścia do niej poprzez Śmierć i wyjścia z niej poprzez Zmartwychwstanie), który dopiero miał nastąpić po owej Passze i Męce (bo Jezus sprawował swoją Paschę przed Męką i Zmartwychwstaniem, a nie po Zmartwychwstaniu!).
Jeśli zatem mówi się o uobecnieniu (pamiątce, anamnezie) Męki i chwały Chrystusa, uobecnieniu zawartym w liturgii Jezusowej Paschy, to trzeba pamiętać, że to uobecnienie było „w przód”, to znaczy dawało Apostołom w Wieczerniku możliwość pozazmysłowego uczestniczenia w wydarzeniach, które dopiero niedługo potem miały nastąpić. Taki rodzaj uobecnienia nazywa się antycypacją. U Izraela zaś było odwrotnie: "pamiątka" udostępniała wydarzenia zbawcze z przeszłości.
To spostrzeżenie należy dobrze zapamiętać, bo jest ono fundamentalne dla poprawnego odczytania liturgii eucharystycznej i czasu modlitwy, który następuje po jej zakończeniu.
Czy można dziś dostrzec Hallel Jezusowy w rycie Mszy Świętej? Tak! – albowiem dziś kładzie się nacisk na to, by pieśń na Komunię Świętą nie była jednocześnie pieśnią na uwielbienie po Komunii Świętej – wierni mają być świadomi istnienia różnicy znaczeniowej pomiędzy obu pieśniami, pomiędzy ich rodzajami [10].
Powodem jest tu prawdopodobnie właśnie Hallel – pieśń uwielbienia, jaką już w ramach sprawowanej pierwszej Mszy Świętej Pan Jezus wraz z Apostołami uwielbiał Ojca w swojej tajemnicy chwały – Zmartwychwstania, Wniebowstąpienia i Zesłania Ducha Świętego!
A zatem:
Z pomocą w dowodzeniu istnienia czasowego rozdzielenia wskazanych powyżej dwóch wymiarów Paschalnego Triduum Pana przychodzi katolickie rozumienie roku liturgicznego, czyli Kościelnego: nie jest on czasem wspomnień, dokonywanych z okazji „rocznicy” wybranych wydarzeń zbawczych, lecz jest czasem kolejnego uobecniania się tychże wydarzeń, tajemnic zbawienia.
Papież Pius XII w Encyklice "Mediator Dei" wyjaśnił bardzo dogłębnie problematykę roku liturgicznego [12]:
„całość jest tak harmonijnie i trafnie ułożona, że we wszystkim panuje Zbawiciel w tajemnicach swego poniżenia [13], odkupienia i tryumfu.[…] Dusze chrześcijan mają być jak gdyby ołtarzami, na których odżywają kolejno różne momenty Ofiary składanej przez Najświętszego Kapłana: a więc ból i łzy, które zmywają i odkupują grzechy [14]; modlitwa zwrócona do Boga, a wznosząca się aż do nieba [15]; oddanie i poświęcenie siebie samego, dokonane duchem ochoczym, ofiarnym i gorliwym [16]; a wreszcie najściślejsze zjednoczenie, w którym siebie i sprawy swoje zdajemy na Boga i w Nim spoczywamy [17] […] Stosownie do planu i sposobu, według którego liturgia przedkłada nam w ustalonych porach roku życie Jezusa Chrystusa do rozważania, Kościół pokazuje nam przykłady, które należy naśladować i wydaje skarby świętości, abyśmy je sobie przyswajali […]”
I dalej Papież Pius XII wyjaśniał [18]:
„Dlatego rok liturgiczny […] nie jest zimnym i bezwładnym przedstawieniem spraw tyczących się minionych czasów ani też prostym i czczym przypomnieniem wypadków z dawnych wieków. Jest to raczej sam Chrystus, który trwa w swoim Kościele i kroczy drogą ogromnego miłosierdzia […], aby dusze zbliżyły się do Jego tajemnic i nimi niejako żyły. […] Matka Kościół, przedstawiając nam do rozważania tajemnice Zbawiciela naszego, ukazuje modlitwami swymi te nadprzyrodzone dary, dzięki którym duch owych tajemnic mocą Chrystusa najzupełniej przenika jej synów. Z Chrystusowego bowiem natchnienia i mocy możemy przy współpracy naszej woli przyswoić sobie siłę życiową […]”.
Przytoczone powyżej nauczanie Papieża Piusa XII o roku kościelnym, w ramach którego kolejne tajemnice zbawcze z życia Pana Jezusa uobecniane są w kolejnych okresach tegoż roku, należy zastosować na zasadzie analogii do liturgii eucharystycznej, w ramach której dokonuje się przecież uobecnienie tajemnic zbawczych z życia Jezusa:
Uobecnienie Ofiary Jezusa dokonuje się poprzez konsekrację i ucztę ofiarną [19]. Uobecnienie Chwały Jezusa dokonuje się w czasie dziękczynienia po ofiarnej uczcie – po przyjęciu Komunii Świętej przez uczestników liturgii.
Znacznym problemem dla umysłu jest właściwe zrozumienie czasowych relacji pomiędzy wydarzeniami zbawczymi i ich liturgiczną reprezentacją oraz pomiędzy życiem Jezusa w czasie a Jego życiem w wieczności. Stąd często człowiek nie podejmuje wysiłku takiego zrozumienia. Jednak nie jest to bezpieczne wyjście z sytuacji, gdyż wówczas funkcjonuje się z jakimś mglistym przekonaniem, często błędnym. Dlatego z pomocą Boga trzeba starać się zrozumieć owe relacje czasowe poprawnie. Kryterium rozstrzygania poprawności rozwiązań jest zaś takie: ani ono samo, ani wnioski zeń płynące nigdy nie okażą się sprzeczne z nauką Magisterium Kościoła.
Bardzo pouczający przykład w tej dziedzinie zanotował w Encyklice "Mediator Dei" Papież Pius XII. Niektórzy ówcześni teologowie nie rozumieli, że Jezus Chrystus może jako uwielbiony po Męce zasiadać na prawicy Ojca i równocześnie dzięki liturgii [20] istnieć (i działać) w czasie swego ziemskiego życia (życia, które z punktu widzenia naszego czasu historycznego już się skończyło): czy to w czasie swego Narodzenia, czy to publicznej działalności, czy też w czasie Męki i Śmierci, czy też w czasie Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia:
„oddalili się od naturalnego i szczerego rozumienia liturgii ci pisarze naszych czasów, którzy uwiedzeni pozorami wznioślejszej nauki mistycznej ośmielają się twierdzić, że nie należy zwracać uwagi na Chrystusa historycznego, lecz na "uduchowionego, czyli uwielbionego", również nie wahają się utrzymywać, że w praktycznej pobożności wiernych dokonała się zmiana i że Chrystus został jak gdyby strącony ze stolicy swojej, gdyż usunięto w cień Chrystusa uwielbionego, który żyje i króluje na wieki wieków i siedzi po prawicy Ojca, a na Jego miejsce wprowadzono Chrystusa, który pędził życie ziemskie. Dlatego też niektórzy posuwają się tak daleko, że żądają, aby usunąć z Kościołów wizerunki Boskiego Zbawiciela cierpiącego na krzyżu.
Takie jednak fałszywe wymysły wprost się sprzeciwiają zdrowej nauce […] Święta liturgia pokazuje nam całego Jezusa we wszystkich okolicznościach Jego życia” [21].
Z podobnych powodów przejawiali owi teologowie trudność w zrozumieniu wartości kultu Najświętszego Sakramentu poza Mszą Świętą, dlatego Papież Pius XII pisał:
„Nie godzi się mówić, że taki kult eucharystyczny błądzi, nie odróżniając Chrystusa – jak mówią – historycznego, który niegdyś żył na ziemi, od Chrystusa obecnego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza i od Chrystusa, który tryumfuje chwalebnie w niebie i udziela łask nadprzyrodzonych. Owszem, raczej twierdzić trzeba, że w ten sposób wierni świadczą o wierze Kościoła i uroczyście ją okazują. Wierzymy mianowicie, że ten sam Chrystus jest Słowem Bożym i Synem Marii Panny, który cierpiał na krzyżu, który obecnie ukrywa się w Eucharystii i który króluje na niebieskiej stolicy” [22].
Podobnie jak ówcześni teologowie, tak i my dzisiaj możemy mieć następującą trudność w zrozumieniu Eucharystii:
skoro po konsekracji, będącej uobecnieniem Ofiary Jezusa [23], przyjmujemy w Komunii Świętej Jego Ciało uwielbione [24], to jak można utrzymywać, że Komunia Święta jest ucztą ofiarną [25], a nie radosnym spotkaniem braterskim z Jezusem Zmartwychwstałym, uwielbionym?!
Taką trudność przejawiają niektórzy współcześni katolicy, skłaniający się do niedostrzegania ofiarniczego czasu anamnezy eucharystycznej. Dlatego Ojciec Święty Jan Paweł II napomina: „Nawet jeżeli logika "uczty" budzi rodzinny klimat, Kościół nigdy nie uległ pokusie zbanalizowania tej "zażyłości" ze swym Oblubieńcem i nie zapomniał, iż to On jest także jego Panem, a "uczta" pozostaje zawsze ucztą ofiarną, naznaczoną krwią przelaną na Golgocie” [26].
Odpowiedź na postawioną wyżej trudność musi być analogiczna do tej, jakiej udzielił Papież Pius XII sobie współczesnym:
W jednym okresie czasu (w ramach czasu Eucharystii czy też w ramach czasu roku kościelnego) Jezus otwiera swoim owcom bramę do tajemnicy swego uniżenia, w innym zaś okresie do tajemnicy swej chwały. Jezus nie zmienia się, zmieniają się jedynie bramy, wiodące do innych tajemnic Jego serca i Jego życia (życie Jezusa było i wciąż jest ujawnieniem tajemnic Jego Serca, cichego i pokornego Serca Wszechmogącego Boga!).
Po zrozumieniu, że konkretny okres czasu liturgicznego jest uobecnieniem konkretnej tajemnicy życia Jezusa, spójrzmy raz jeszcze na Ostatnią Wieczerzę, pierwszą Mszę Świętą. Gdy Jezus konsekrował Chleb i Wino, to nie był jeszcze ukrzyżowany, a tym bardziej nie był po Zmartwychwstaniu – historyczne wydarzenia paschalne Jezus miał przed sobą. Mimo to właśnie podczas Ostatniej Wieczerzy był w stanie udzielić Apostołom Komunii Świętej, mocą której wprowadził ich w nadchodzące wydarzenia zbawcze: w Ofiarę i w Zmartwychwstanie [27].
Z poczynionego spostrzeżenia wynika, że czas historyczny Jezusa był (i jest jako przeszły i stąd już niezmienialny!) złożony z kolejno następujących po sobie okresów, w których Jezus – poprzez swoje inicjatywy oraz reakcje na czyny ludzi – odsłaniał tajemnice, wytryskujące z Jego odwiecznej Tajemnicy – z Serca, płonącego wolą zbawienia ludzkości (por. Hbr 10,10).
Wydarzenie zatem należy rozumieć jako doczesny sposób objawienia tajemnicy Serca Jezusa, a poprzez nią – jej odwiecznego Źródła. Sposób był doczesny, Źródło tajemnic zaś – odwieczne. Na tej podstawie należy zauważyć: wydarzenie może być jednym ze sposobów objawienia, ale nie jedynym. Tajemnicę Bóg może objawić w inny sposób, niż poprzez wydarzenie historyczne, z natury swej niepowtarzalne, przypisane do konkretnej chwili dziejów ludzkości. Tym innym sposobem objawienia tajemnicy jest właśnie sakrament, liturgia sakramentalna – a ona może być odprawiana w każdym czasie (por. 1 Kor 11, 25 n). I stąd wynika możliwość udostępnienia tajemnicy wcześniej, niż to ma miejsce poprzez wydarzenie historyczne, objawiające tę tajemnicę!
Tak samo jak w wydarzeniu zbawczym, tak i w znaku liturgicznym, nawiązującym do owego wydarzenia, istotne jest znaczenie, treść [28], którą Bóg chce przekazać człowiekowi.
Zarówno wydarzenie zbawcze, jak i znak liturgiczny są ze swej natury "skuteczne", to znaczy związane z łaską, która jest równocześnie z nimi udzielana przez Boga; łaska ta jest niezbędna, by człowiek potrafił odczytać treść wydarzenia czy też znaku liturgicznego, by dał się wprowadzić Bogu w rzeczywistość ukrytą pod tym, co widzi – w obu przypadkach! – oczami ciała (owi nieliczni, którzy widzieli Jezusa wiszącego na krzyżu, potrzebowali łaski do "odczytania" tego, co widzą, jako zbawczej ofiary Syna Bożego; wielu podczas Mszy świętej widzi Hostię i Kielich – potrzebują oni także łaski do "odczytania" tego, co widzą, jako zbawczej ofiary Syna Bożego).
Przedstawione tu rozumowanie pozwala dostrzec, jak podobnej natury jest znak liturgiczny i wydarzenie zbawcze: w obu tych sposobach objawienia tajemnicy Bóg zapewnia możliwość wejścia w nią człowiekowi na tyle, na ile on zechce współpracować z Nim w czasie wydarzenia (na przykład Golgoty) czy w czasie jego liturgicznej reprezentacji (w Eucharystii). Ten czas – to zbawczy kairos.
W ostatnim punkcie niniejszych rozważań należy postawić pytanie: dlaczego po zakończeniu Mszy Świętej należy modlić się?; dlaczego Kościół zachęca wiernych do tej modlitwy pomimo tego, że nie określa sposobu, w jaki należy to czynić?
Szerokie omówienie znaczenia tego czasu modlitwy znaleźć można u Ojca Świętego Piusa XII [29]. Papież pyta tam:
„Czemuż więc, Czcigodni bracia, nie mielibyśmy pochwalić tych, którzy przyjąwszy pokarm Eucharystyczny, po oficjalnym zakończeniu zebrania wiernych, w serdecznej zażyłości z Boskim Zbawicielem jakiś czas spędzają, nie tylko aby z Nim najczulej rozmawiać, lecz również aby Mu złożyć dzięki, oddać chwałę należną a przede wszystkim, by o pomoc prosić, by każdy oddalił z duszy swojej wszystko, co umniejsza skuteczność Sakramentu, aby wszyscy zrobili wszystko ze swej strony, by wspierać najbardziej bezpośrednio działanie Jezusa Chrystusa? […]
Przeto my wszyscy, najściślej z Chrystusem związani, usiłujemy jak gdyby zanurzyć się w Jego najświętszej duszy i koło Niego się skupimy, abyśmy mieli udział w tych aktach, którymi Sam uwielbia Trójcę Przenajświętszą we wdzięcznym i najmilszym posłuszeństwie. Przeżywajmy w duszy te akty, w których Zbawiciel oddaje Ojcu Przedwiecznemu najwyższe dzięki i chwałę rozbrzmiewającą harmonijnie na niebie i na ziemi, […]; z którymi wreszcie złączeni błagamy o niebieską pomoc w tym momencie czasu, nad który nie masz bardziej stosownego dla proszenia i uzyskania pomocy w imię Chrystusa (por. J 16, 23), przez które wreszcie najsnadniej oddajemy się i ofiarowujemy jego żertwę, mówiąc: "Spraw, abyśmy sami stali się dla Ciebie wiekuistym darem".
Boski Zbawiciel nieustannie powtarza swoje naglące zaproszenie: "Zostańcie we mnie" (J 15, 4). Przebywamy zaś przez Sakrament Eucharystii w Chrystusie, a Chrystus w nas. I tak jak żyje i działa przebywający w nas Chrystus, tak i my, trwając w Chrystusie, przezeń żyjemy i działamy”.
Po zakończeniu Mszy Świętej jesteśmy dzięki Komunii Świętej w Chrystusie, jesteśmy z Nim w najintensywniejszej bliskości. Jak zatem przestawać z Nim, o czym rozmawiać, o czym myśleć? Odpowiedź zdaje się zawierać w pragnieniu, by towarzyszyć Jezusowi w drodze do Ogrójca, a potem dalej na sąd i Kalwarię, by iść z Nim tak, jak po Jego pierwszej Mszy Świętej szedł Apostoł Jan; by współprzeżywać z Nim tę boleść tak, jak Jego Niepokalana Matka Maryja, stojąca u Jego stóp pod krzyżem…
W punkcie drugim niniejszych rozważań została podkreślona różnica (proszę kliknąć, aby przypomnieć sobie tamto rozważanie) pomiędzy uobecnieniem w Passze Izraela a uobecnieniem w Passze Jezusa i Nowego Izraela:
To spostrzeżenie jest fundamentalne dla poprawnego odczytania liturgii eucharystycznej i czasu modlitwy, który następuje po jej zakończeniu.
Tak bowiem jak Ostatnia Wieczerza – pierwsza Msza Święta – tak każda następna Msza Święta stawia jej uczestników (Pana Jezusa, Apostołów i wszystkich wierzących) w identycznej sytuacji zbawczej, uobecnionej dzięki Chrystusowej liturgii. Gdyby bowiem Msze Święte, sprawowane po zakończeniu Triduum Sacrum Jezusa, miały stawiać jej uczestników w innej sytuacji, to nie byłyby tą samą liturgią, lecz tylko zewnętrznie do tamtej podobną (te same znaki liturgiczne wprowadzałyby w inną sytuację, czyli byłyby znakami innej rzeczywistości – częściowo, oczywiście). |
Jednak właśnie Kościół wciąż przypomina, że liturgiem we Mszy Świętej jest Chrystus, zaś kapłan, widziany przy ołtarzu, udziela Mu siebie do spełnienia tej liturgii, która jest wciąż i niezmiennie liturgią Ostatniej Wieczerzy. Jan Paweł II, mówiąc o roli święceń kapłańskich, zaznacza: „posługa ta jest niezbędna dla ważnego zjednoczenia konsekracji eucharystycznej z ofiarą Krzyża i z Ostatnią Wieczerzą” [30].
Pius XII zaś w Encyklice "Mediator Dei" podkreśla, jak niezmiernie ważne jest modlitewne trwanie z Jezusem, przyjętym w Komunii Świętej, trwanie pomimo oficjalnego zakończenia zebrania wiernych „abyśmy mieli udział w tych aktach, którymi Sam uwielbia Trójcę Przenajświętszą” (nr 36).
Czas po Mszy Świętej – to uobecnienie owego czasu sprzed dwu tysięcy lat, gdy Jezus w gronie jedenastu Apostołów wyszedł z Wieczernika i szedł przez Ogrójec aż po Golgotę i Zmartwychwstanie, by w historycznie jednorazowym wydarzeniu zbawczym – jakże bolesnym wydarzeniu! – przekazać każdemu z Jego braci, jak On bardzo kocha Ojca i jak bardzo kocha każdego z nas. To, co Jezus zawarł w Chlebie i Winie i co udzielił Apostołom w Wieczerniku, teraz (po wyjściu z Wieczernika) w sposób dostępny dla oczu udzielał i im, i wszystkim wówczas tam będącym.
Chleb i Wino – to nie tylko Sakrament Ofiary i Chwały Jezusa, ale to Sakrament zjednoczenia z Jezusem w Jego drodze z Wieczernika, to Święty Wiatyk. Posileni tym Pokarmem możemy rzeczywiście towarzyszyć Jezusowi w bolesnym pielgrzymowaniu ku Śmierci i Chwale.
Warto uświadomić sobie, że Jezus z perspektywy tamtego czasu widział nie tylko czekającą Go Mękę, ale widział przede wszystkim Ciebie – człowieka, któryś po przyjęciu Go w Komunii Świętej zechciał pozostać z Nim w Jego trudnej, przecież po ludzku ogromnie trudnej drodze!: „a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię…” (Łk 22, 44).
„Czemu śpicie? Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22, 45) – słyszy dziś moje i twoje serce. Módlmy się, idąc różańcową drogą z Maryją, towarzyszącą naprawdę Jezusowi. Spróbujmy obudzić się w chwili jakże wyjątkowej, danej dzięki łasce "tajemniczej równoczesności", danej wraz z przyjętym Chlebem drogi – danej wraz z Panem Jezusem w Komunii Świętej. Spróbujmy dojść z Nim do tajemnicy Jego Śmierci, a potem w ciszy Otchłani błagać Go za zmarłych…
A wtedy zobaczymy światło przychodzącego w blaskach Zmartwychwstania, pełnego radości paschalnej Jezusa – zwycięskiego Mesjasza, który nas, trwających wraz z Maryją na modlitwie, napełni Darem z Wysoka – samym Duchem Boga Żyjącego, Duchem Świętym! Alleluja, alleluja, alleluja! Odmawiając kolejne tajemnice Jego chwały trwajmy w uwielbieniu i zachwycie nad niepojętą możliwością, jaką zawarł nasz Mistrz w sprawowanym Misterium Jego uniżenia i wywyższenia, w cudownej Eucharystii!!!
Uzbrojeni mocą z Wysoka, zgodnie z zamysłem samego Ducha Świętego, wyposażeni w konieczne charyzmaty, idźmy wzywać do nawrócenia, idźmy głosić, że Jezus kocha skutecznie, że On daje wolność od naszych grzechów, On, który zwyciężył piekło! Biegnijmy do naszych braci, wołajmy w uniesieniu do naszych sióstr: „Jezus jest Panem, Jezus jest Panem, doświadczyłem tego, doświadczysz i Ty. Chodźcie, ludzie, na Mszę Świętą, przyjmujcie Święty Pokarm i trwajcie na modlitewnej adoracji nie pięć sekund, ale więcej, pełniej, mocniej – kochajcie Pana Jezusa. Wiedzcie, że możecie dzięki tajemniczej równoczesności być z Nim wtedy, gdy On potrzebuje waszej obecności! Naprawdę, tak jest, możecie wówczas być z Nim, gdy On potrzebuje waszej obecności!”
Obecność – to miłość, to zjednoczenie, to communio personarum…
Przeprowadzone analizy ukazały, jak wielkiej łaski udziela nam Bóg wraz z przyjętą Komunią Świętą: przy współpracy z nią możliwe jest nasze sakramentalne utożsamienie z samym Jezusem!, ze Zbawicielem, wędrującym poprzez nasz czas w tajemnicy Jego ofiarniczego wyniszczenia ku tajemnicy nowego życia w Zmartwychwstaniu, Wniebowstąpieniu i Zstąpieniu Ducha Świętego.
Rzeczywistość zjednoczenia w liturgicznym "dziś" z Chrystusem w tajemnicy Jego uniżenia jest możliwa, pomimo tego, że On jako uwielbiony zasiada po prawicy Ojca w niebie. Możliwość ta, na mocy decyzji Boga, związana jest ze specyfiką "znaku" liturgicznego: jest on bowiem innym sposobem wprowadzenia człowieka w odwieczną tajemnicę serca Jezusowego niż "wydarzenie" zbawcze, jednorazowe, przypisane do konkretnego momentu historii. Ów "znak", ilekroć jest sprawowany (por. 1 Kor 11,25n), wprowadza w związaną z nim tajemnicę. Jest on podobny do tekstu Pisma Świętego – ilekroć jest odczytywany, tylekroć Bóg mówi przez czytane słowa. Bóg bowiem na różne sposoby wypowiada swą odwieczną tajemnicę: wolę zbawienia człowieka (por. Hbr 10,10).
Tak jak tekst proroctwa, opisujący wydarzenia przyszłe, tak słowa konsekracji, wypowiedziane przez Jezusa w czasie Ostatniej Wieczerzy i w czasie każdej Mszy Świętej, wprowadzają w rzeczywistość "przyszłą": w Jego Ofiarę i w Jego chwalebne Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie i Zesłanie Ducha Świętego.
Liturgia Mszy Świętej, podobnie jak rok liturgiczny, kolejno uobecnia tajemnice Jezusa: uniżenie – wywyższenie.
Takie następstwo uobecnień następuje dwukrotnie we Mszy Świętej, a raz w czasie modlitw po jej zakończeniu:
a/. w czasie Mszy Świętej:
b/. w czasie modlitw po zakończeniu Mszy Świętej:
W ten sposób Kościół, modląc się w "Wieczerniku" aż do czasu uobecnienia chwalebnego powrotu Jezusa do Wieczernika, realizuje zalecenie św. Pawła: „Ilekroć bowiem spożywacie ten Chleb i pijecie ten Kielich, śmierć Pana głosicie aż przyjdzie” (1 Kor 11, 26) [35].
Charyzmaty, którymi Duch Święty umacniać chce Kościół (por. 1 Kor 12-14), stają się udziałem tych wiernych, którzy trwają na wytrwałej modlitwie po Komunii Świętej, towarzysząc Jezusowi w Jego Śmierci i powrocie z niej do Wieczernika. |
Warto uświadomić sobie, że święty Ojciec Pio modlił się około połtorej godziny po Mszy Świętej [36]. Jego charyzmatem były nie tylko stygmaty, ale zdolność przenikania sumień, pobożność odprawiania Najświętszej Ofiary, wytrwałość w modlitwie i w przeciwnościach. Czy to nie nadzwyczajne dary? Czy otrzymałby je, gdyby rzucił się w wir aktywności kapłańskiej tak, że pozostawiłby dla Jezusa jedynie kilka chwil po Mszy Świętej?
Sługa Boża Marta Robin trwała na zjednoczeniu z cierpiącym Zbawicielem w sposób mistyczny, a jej charyzmatem było życie wyłącznie Komunią Świętą (bez przyjmowania jakiegokolwiek innego pokarmu!) i świadectwo o miłości Jezusa wobec tysięcy osób przechodzących obok niej, trwającej w boleści i radości zjednoczenia z Panem.
W tym wszystkim, czego doświadczyć może człowiek, towarzyszący dzięki Komunii Świętej Jezusowi w drodze poprzez śmierć ku chwale, najważniejsza jest ich wzajemna obecność. Z tej wspólnoty ducha, zrodzonej na wspólnej drodze, rodzi się nowy człowiek, ukształtowany według tajemnic Jego Serca.
Wędrujący z Panem Jezusem jako Jego współbrat, człowiek wierzący doświadcza rzeczywistej wspólnoty z Nim. Dzięki temu coraz pełniej modlący się człowiek poznaje, jak bardzo Bóg go kocha i jak ogromnie zostało zranione Jego Serce u początków ludzkości, gdy został postawiony w stan podejrzenia o ukryty w Nim brak miłości (por. Rdz 3, 5).
Zmazanie skutków pierworodnej winy Adama dokonuje się w sercu jego potomków poprzez ich wspólne pielgrzymowanie ze Zbawicielem: na drodze współumierania z Nim Bóg kładzie kres ich śmierci duchowej – człowiek z Jezusem zmartwychwstaje do nowego życia, w którym oczy widzą prawdziwie ukrytą tajemnicę miłości Serca Boga: ta miłość jest bez miary…
Drogi Przyjacielu!
Kończę, dziękując jednocześnie za wyrozumiałą cierpliwość przy czytaniu mego listu. Ufam bowiem, że Marta Robin, która jakoś kilkakrotnie domagała się ode mnie przemyślenia do końca tej problematyki i przelania na kartki wyników analiz, wyprosi i łaskę jej odczytania przez Ciebie, Drogi Przyjacielu.
Nade wszystko zaś zawierzam Maryi, Niewieście Eucharystii, to nowe opracowanie problematyki modlitw towarzyszenia Jezusowi, przyjętemu w Komunii Świętej.
Z Bogiem!
Wojciech Kosek
Bielsko–Biała, dnia 23. sierpnia 2006 r./ 21 lutego 2009 r.
Charakterystyka zawartości niniejszej strony, jej słów kluczowych:
Nowe potwierdzenie adoracji po Mszy Świętej – modlitewne Jerycho: dr Wojciech Kosek. Po Mszy Świętej warto modlitewnie towarzyszyć Panu Jezusowi w drodze z Wieczernika Ostatniej Wieczerzy poprzez Otchłań Śmierci do Wieczernika Zesłania Ducha Świętego: pisze dr Wojciech Kosek, biblista. A oto słowa, wiążące niniejszą stronę z głównymi zagadnieniami: Bóg, Jezus, Chrystus, Komunia święta, Msza, Eucharystia, liturgia, Papieże, święci, modlitwa, adoracja, dziękczynienie, kontemplacja, kairos, czas, wiara, chrześcijaństwo, modlitewne Jerycho.